sobota, 24 października 2020

Jeż i róża

           Ludwik Jerzy Kern

Pewien jeż, iglaste zwierzę,

w ogrodzie będąc na spacerze,

spotkał się z różą dość wysoką

oko w oko.

Obejrzał ją,

pomedytował,

w końcu odezwał się w te słowa:

" W imieniu wszystkich jeży w świecie

pozdrawiam cię kolczasty kwiecie!"

Dwornie się przed " kuzynką " schylił

i dalej mówi o tak, mili:

" Cieszę się,że masz piękne kolce,

nie to, co jakieś byle golce!

Bo mówiąc szczerze między nami,

liczą się ci, co są z kolcami.

Bez kolców, cóż to jest za życie?

Małe, nieważne, nędzne, tycie!

Nie ma lepszego nic nad kłucie!

Ach, kłuć - to piękne jest uczucie,

Ja ciągle kłuję jak jeż,

ty jako róża kłujesz też.

To przecież dowód jasny czyni,

żeśmy krewnymi w prostej linii.

Pocałuj mnie... "

A róża na to:

" Okropny z ciebie, jeżu, matoł!

Czy nie wiesz, choć to proste takie,

że kłucie może być dwojakie?

Ja - gdy ukłuję kogoś w rękę,

to robię to mniej wiécej z wdziękiem

i barwą kwiatu, czarem woni,

nagradzam mu draśnięcie dłoni...

A ty co?

Kłujesz, kłujesz, kłujesz

i niczym się nie rewanżujesz.

Kolor twój żaden, zapach - ech...

Więc jakiś ty mój krewny...

Śmiech!..."

Pomysł tej bajki zapożyczyć śmiałem

od Niemcewicza. Jego zakończę morałem:

Młodzieży! W płytkich żarcikach zbyt chyża

naśladyj różę, ale nigdy iża.

Jeśli z ust ostre słówko się wyśliźnie,

niech grzeczność balsam niesie małey bliźnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz