Ludwik Jerzy Kern
Był sobie raz piorunochron,
Który na dachu stał,
Jak tylko miała być burza,
To się natychmiast bał.
Rzedła mu zaraz mina,
Przytulał się do komina
I drżał,
Okropnie drżał.
Gdy widział, że zbliża się chmura,
To z miejsca cierpła mu skóra.
Na dachu się kulił ze strachu
I wiać miał ochotę z dachu.
Byle gdzie,
Bez różnicy,
A najchętniej do piwnicy.
Choć w piwnicy jest ciemno
I lęk serce ściska,
Lecz przynajmniej się tam nie błyska.
Bo najbardziej przerażały go błyski,
Taki był już od kołyski,
Świątek i piątek
Krył się w jakiś zakątek,
I tym się różnił w dzieciństwie
Od innych piorunochroniątek.
Aż raz,
Pewnej burzliwej niedzieli,
Piorun w ten piorunochron strzelił.
Przebiegł mu z góry na dół po drucie.
Piorunochron poczuł lekkie ukłucie,
I już było po wszystkim,
Po krzyku,
Zupełnie jak przy zastrzyku...
Teraz dumnie na dachu stoi,
I piorunów już się nie boi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz