niedziela, 29 grudnia 2019

Pracowita zima

                     Krystyna Datkun - Czerniak

Zima, zima biała,
drogi zasypała.
Z chmury śnieg prószy,
mróz szczypie w uszy.
Wszystko ubielone,
śniegiem przyprószone.
Lód lśni już na rzekach,
a zima narzeka:
- Tyle pracy jeszcze mam!
Czy ja sobie radę dam?
Gdy już wszystko pobieliła,
wodę w rzekach zamroziła,
zaprosiła dzieci w koło:
- Śniegiem bawcie się wesoło!
Zróbcie śnieżki i bałwanki.
I na górkę! I na sanki!
Rzekła jeszcze:
- I niech każde z was pamięta!
Najważniejsza w zimie sprawa
to bezpieczna jest zabawa.

niedziela, 1 września 2019

Zabawa w chowanego

           Tomek Nowaczyk

Tejże historii nikt nie pamięta,
ale pewnego razu zwierzęta
( wszystkie zwierzęta - wierz mi, kolego)
zaczęły bawić się w chowanego.
Dzięcioł w swe drzewo przestał już stukać
i mówi: " Każdy z nas będzie szukać.
Lecz niech nie kryje krecik niebożę,
bo on nikogo znaleźć nie może!".
" Kto będzie szukał, ten ma nie patrzeć,
reszta - się schować i ślady zatrzeć.
Najpierw policzyć trzeba do setki,
szukamy sami - i bez lornetki!".
Więc szybko każdy szuka kryjówki,
szukają słonie oraz ryjówki
(te mają lepiej, bo słoń nie może
tak jak ryjówka się schować w norze).
Zebra po cichu do miasta spieszy,
by się na przejściu schować dla pieszych.
Serce żyrafie z przejęcia bije -
z daleka widać jej długą szyję.
A na początku miał szukać sokół,
sokolim okiem popatrzył wokół
i szybko znalazł żółwia w skorupie
(własna skorupa - schronienie głupie).
Struś afrykański - ten też głuptasek!
Schował swą głowę strusiową w piasek,
myśląc: " To będzie kryjówka super!".
Tymczasem widać mu było kuper.
A po sokole szukała wrona.
" Krrrryję!" - wrzasnęła jak oparzona.
Prawie w szukaniu dopięła swego:
znalazła wszystkich oprócz jednego.
W kwiatach stał Leon (to kameleon),
tam kolorami zalśnił jak neon.
I tu się przyznać trzeba bez bicia,
że był w tych kwiatach nie do odkrycia.
Długo szukała wrona Iwona,
lecz nie znalazła kameleona.
Do dziś tkwi biedak wśród kwiecia pstrego.
Nie warto mistrzem być chowanego...

Wiewiórka

                Władysław Broniewski

Ruda wiewiórka, ruda wiewiórka
skacze wesoło z drzewa na drzewo.
Z chwiejnej gałązki w zieleń da nurka,
machnie ogonkiem w prawo i w lewo.
Zeszła na ziemię, nic się nie boi,
wie, że orzeszki mamy w kieszonkach.
O, z ręki bierze! O, przy mnie stoi
chwiejąc puszystym końcem ogonka.
Nikt jej nie skrzywdzi, nikt jej nie spłoszy
taka jest śliczna, zręczna i żywa!
Zjadła orzeszków za kilka groszy, 
na pożegnanie ogonkiem kiwa.

Stworki Niesforki

         Eliza Rozdoba

Gdy noc zapadnie, z mysiej norki
Na świat wychodzą Stworki Niesforki,
Bardzo się śpieszą, przy drzwiach tłoczą,
Żeby do pracy wziąć się ochoczo.
Noc zapowiada się pracowicie,
Każdy przykłada się należycie,
Żeby ze wszystkim skończyć do rana,
Zanim do kuchni wejdzie mama.
Jeden Niesforek ze stołu sprząta, 
Drugi kurz ściera z każdego kąta,
Trzeci ogonem szoruje garnki,
Inny wyjmuje pranie z pralki,
Jeszcze następny podłogę myje,
Kolejny nowe zasłony szyje,
A wszystkie bardzo się starają
Być cichuteńko, gdy sprzątają,
Żeby nie zbudzić domowników,
Gdyż narobiliby pewnie krzyku.
Widząc w swej kuchni małe chochliki,
Co wyglądają, jak diabliki.
A przecież stworki te, choć brzydkie,
Dobre serduszka mają wszystkie
I bardzo się biedactwa trudzą,
Żeby choć trochę pomóc ludziom.
I marzą sobie w wyobraźni,
Żeby się z nami zaprzyjaźnić,
Lecz raczej szansy na to nie mają,
Bo chociaż bardzo się starają,
Niestety z racji swej brzydoty
Z zaprzyjaźnianiem mają kłopoty.
Nie sądźmy innych według wyglądu,
Nie wydawajmy pochopnych sądów,
Dopóki kogoś się nie pozna,
Bardzo dotkliwie skrzywdzić go można.

Na plaży

         Kazimierz Przylepa

Słońce od rana zachęca i praży,
Więc tłum będzie dzisiaj spędzał czas na plaży.
Termometr, co stoi cały dzień na dworze,
Wskazuje, że goręcej już dzisiaj być nie może,
Bo słońce gorącymi promieniami plażę,
Zalewa całą w wielkim, rozpalonym skwarze.
I tak rozgrzewa piasek na plaży,
Że rozgrzany gołe stopy plażowiczów parzy!
I wszyscy się cieszą z tej letniej spiekoty,
Co rozgrzewa ciała i siódme wyciska z nich poty.
I chociaż nie każdy z nich umie,
To każdy paraduje w kąpielowym kostiumie.
Choć uważać przy tym trzeba, aby
Nie spiec się na czerwono jak raki czy kraby.
A gdy rodzice leżą na leżakach bykiem
To dzieci, sypiąc piaskiem, wciąż biegają z krzykiem.
Jedne się chłodzą zajadając lody,
Inne z pluskiem wbiegają do wody.
I wszyscy radośni, i cieszą się na to,
Że wreszcie przyszło upragnione lato!

O prawach dziecka

       Marcin Brykczyński

Niech się wreszcie każdy dowie
I rozpowie w świecie całym,
Że dziecko to także człowiek,
Tyle, że jeszcze mały.
Dlatego ludzie uczeni,
Którym za to należą się brawa,
Chcąc wielu dzieci los odmienić,
Stworzyli dla Was mądre prawa.
Więc je na co dzień i od święta
Spróbujcie dobrze zapamiętać:
Nikt mnie siłą nie ma prawa zmuszać do niczego,
A szczególnie do zrobienia czegoś niedobrego.
Mogę uczyć się wszystkiego, co mnie zaciekawi
I mam prawo sam wybierać, z kim się będę bawić.
Nikt nie może mnie poniżać, krzywdzić, bić, wyzywać.
Jeśli mama albo tata już nie mieszka z nami,
Nikt nie może mi zabronić spotkać ich czasami.
Nikt nie może moich listów czytać bez pytania,
mam też prawo do tajemnic i własnego zdania.
Mogę żądać, żeby każdy uznał moje prawa,
A gdy różnię się od innych, to jest moja sprawa.
Tak się tu w wiersze poukładały
Prawa dla dzieci na całym świecie,
Byście w potrzebie z nich korzystały
Najlepiej, jak umiecie.

Spór

         Krystyna Pokorska

Dwie kreseczki
i kładeczka - 
to jest właśnie  "A".
Mówi: - Z liter
najważniejsza
jestem tylko ja, 
i wychwala się
bez przerwy.
Czemu? Kto wie?!
Że na przykład
- jak  rak rakiem -
bez ''A'' byłby ''rkiem''.
Wystąpiło
''R'' z szeregu
i powiada tak -
Rację masz, lecz
rak beze mnie
byłby tylko ''ak''.
- Gdy mnie zabraknie -
''K'' wtrąciło -
także byłby kram.
Z raka tylko
by zostały
dwie litery: ''ra''.
Wytoczyło się
''O'' okrągłe
i śmieje się w głos:
- Czy byłobyś
''A'' potrzebne
w słowie takim:
NOS?
Opuściła
nos na kwintę
samochwała ''A'',
ale spór:
kto jest ważniejszy? -
do tej pory trwa.

sobota, 31 sierpnia 2019

Smutna Baba Jaga

           Joanna Papuzińska

Dom na krzywej łapce, skrzypi krzywa furtka.
Przed domkiem na ławce Baba Jaga smutna.
Nikt nie lubi Baby Jagi ani krztyny,
nikt do Baby nie przychodzi w odwiedziny.
Nikt dzień dobry jej nie powie, gdy ją spotka,
nikt się nigdy nie zatrzyma u jej płotka.
Baba Jaga martwi się i smuci,
ja już nie chcę z wszystkimi się kłócić!
Czy są może takie czary albo zioła,
żebym miła się zrobiła i wesoła?
A zza chmury wyszło słońce jesienne.
Myśli Baba, teraz się zdrzemnę... I zasypia.
I sen ma taki, że do furtki stukają pierwszaki.
Babo Jago, wpuść nas do domu!
My ci chcemy w ogródku pomóc!
Wyrzucimy śmiecie i chwasty,
nasadzimy tu chryzantem strzępiastych.
Baba Jaga się śmieje i śpiewa
i konewką grządki podlewa.
I niedługo ogródek jest czysty,
a przy furtce nowy haczyk błyszczy.
Już gotowe!
I wszyscy po pracy polecieli na łopatach
na spacer.

Jeż

         Kamila Bednarek

Jeża niby wszyscy znają, 
lecz nie wiedzą o nim wiele,
mówią wszyscy: lubi jabłka, 
kolców pełno ma na ciele.
Lecz to nie do końca prawda,
bo jabłuszek nie je wcale,
lecz owady i ślimaki 
mu smakują doskonale.
Zwierzak to jest pożyteczny
i zaskoczę może Cię,
w ciągu nocy to owadów
nawet i dwie setki zje.
Mieszka w lesie, lubi pływać, 
kolców woli nie używać.
Jednak gdy się czegoś boi,
w kolce zaraz się uzbroi.

Na łące

         Ela Pasławska

Na łące, na łące, jest kwiatów tysiące:
są tam stokrotki białe
i dzwonki pachnące, 
i dużo innych kwiatów.
Na łące, na łące, jest ssaków tysiące:
są krety czarne, co kopią kretówki
i zajączki szare, co mają ziemne kryjówki
i różne inne zwierzaki...
Na łące, na łące lata owadów tysiące:
są tam motyle różnokolorowe,
w paseczki i kropeczki,
po kwiatach skaczą pszczółki,
które w chowanego bawią się
i śpiewają sobie tak:
"La, la, la, jestem pszczółka pracusia,
La, la, la, jestem pszczółka pracusia..."
Nad łąką, nad łąką
świeci żółte słonko,
latają tam ptaszki:
jaskółki i sójki i małe kukułki.
Śpiewają piosenki, stukają bębenki.
I jeszcze na tej łące
jest zielonych potworów tysiące!
Mają oczy takie duże,
a nóżki jak serdelki.
Siedzą sobie cicho w trawie,
lub rechoczą tak:
" Re-re kum. Re-re kum, kum..."

Dni tygodnia

             Krzysztof Roguski

Poniedziałek chciałby pospać,
Jeszcze w łóżku sobie zostać,
Więc od rana jest jęczący,
Niewyspany i męczący,
I humorów ma wciąż wiele,
I narzeka na Niedzielę.
Aż się Wtorek na to perzy.
Słucha, patrzy... i nie wierzy,
I oczami jeszcze strzela:
" Cóż ci winna jest Niedziela?
Z łóżka podnieś się, leniuchu,
Zarzyj chociaż kapkę ruchu!"
Aż tu Środa wnet przychodzi,
Poniedziałek z Wtorkiem godzi:
" Możesz ciągnąć go za uszy,
On się z łóżka dziś nie ruszy!
Ale widzę, Wtorku, że ty
Mało ruszasz się, niestety".
Wtem na Środę Czwartek czyha:
" Co się pani tak rozpycha?
Cóż, że pani w samym środku?
Przyjdę ja... i po kłopotku!
Więc się przesuń, moja miła!"
No i Środa ustąpiła.
Na to Piątek się obraża:
" To co tydzień się powtarza!
Zważ no, Czwartku, na to sobie,
Że ja jestem tuż po tobie!
No a Piątek, swoją drogą,
To już weekend jedną nogą!"
Na to się Sobota wtrąca:
" Dobrze, żem nie pracująca
I nie muszę kłaść się na noc,
I nie muszę wstawać rano,
Mogę byczyć się i byczyć...
Więc przestańcie się indyczyć!"
A Niedziela, taka strojna,
Patrzy święta i spokojna.
" Znów zmęczyły mnie okrutnie
Wasze tygodniowe kłótnie".
I nie wiedząc co ma począć
Poszła sobie w kąt odpocząć.

Wędrówka

              Danuta Wawiłow

Pewnego dnia 
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę, 
i będę wędrować po świecie,
i nigdy mnie nie znajdziecie.
I nie wezmę ze sobą nikogo,
tylko tego małego chłopaka,
co wczoraj na schodach płakał
i bał się wrócić do domu,
a dlaczego
to tego
nie chciał powiedzieć nikomu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
tego czarnego kotka,
co miauczy zmarznięty na progu
i każdy odpycha go nogą,
i nie chce go wpuścić do środka.
I będziemy tak szli i szli
drogami, lasami, polami,
i każdy dzieciak,
i każdy pies
będzie mógł iść razem z nami.
I będziemy tak szli i szli
aż kiedyś,
po latach wielu,
staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
i dużo, dużo nieba,
i każdy będzie miał to, 
czego najbardziej mu trzeba.
I będzie wspaniale.
Tak!
I niczego nie będzie nam brak!
I tęsknić nie będę wcale!
I tylko czasami, czasami
pomyślę,
że byłoby dobrze,
gdybyście wy
byli z nami...

Biedroneczki

           Kamila Bednarek

W poniedziałek biedroneczki
gdzieś zgubiły swe kropeczki.
Cały wtorek ich szukały,
bo ich domek nie był mały.
W środę poszły na spacerek
przeszukały cały skwerek.
W czwartek już nie miały siły,
więc szukanie zostawiły.
W piątek sobie przypomniały,
że w szkatułce je schowały.
Do soboty świętowały,
tak im minął tydzień cały.
Potem kropki założyły
i w niedzielę piękne były.
Jaki morał z tej bajeczki?
Ciężkie życie biedroneczki,
kiedy zgubi swe kropeczki.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Wszystkie dzieci nasze są

               Wyk. Majka Jeżowska



Ach, co za smutas leje łzy
lalki w płacz, misiek zły
o, już się śmieje, nosek mu drży,
deszczyk był, a teraz wyschły łzy.
Niebo rozjaśnia się samo
mały uśmiech, jak tęcza,
już dobrze, mamo!

Wszystkie dzieci nasze są:
Kasia, Michael, Małgosia, John,
na serca dnie mają swój dom,
uchyl im serce jak drzwi.
Wszystkie dzieci nasze są:
Borys, Wojtek, Marysia, Tom,
niech małe sny spełnią się dziś,
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz!

Choć nie rozumiem mowy twej
czytam lęk, czytam śmiech.
nuty nie kłamią, zbuduj z nich klucz,
otwórz nim nieśmiałość naszych słów.
Ważny jest serca alfabet,
ciepły uśmiech, jak słowik,
jesteśmy razem!

Wszystkie dzieci nasze są:
Kasia, Michael, Małgosia, John,
na serca dnie mają swój dom,
uchyl im serce jak drzwi.

Nie jesteś sam,
nasza piosenka ciągnie za rękaw,
podaj mi dłoń i z nami stań
nie ma dziś granic nasz dom.

Wszystkie dzieci nasze są:
Kasia, Michael, Małgosia, John,
na serca dnie mają swój dom,
uchyl im serce jak drzwi.
Wszystkie dzieci nasze są:
Borys, Wojtek, Marysia, Tom,
niech małe sny spełniają się dziś,
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz!

Będzie nasz,
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz,
wyśpiewaj marzenia, a świat
będzie nasz.

wtorek, 4 czerwca 2019

Kolorowe dzieci

                Wyk. Majka Jeżowska



Gdyby,  gdyby moja mama
Pochodziła z wysp Bahama
To od stóp po czubek głowy
Byłabym czekoladowa.

Mogłam przyjść na świat w Cejlonie
Na wycieczki jeździć słoniem
I w Australii mieć tatusia
I z tatusiem łapać strusie.

Nie patrz na to - i jo... w jakim kraju
Jaki kolor - I jo... dzieci mają
I jak piszą na tablicy
To naprawdę się nie liczy!

Przecież wszędzie - i jo... każda mama
Każdy tato - i jo... chce tak samo
Żeby dziś na całym świecie
Mogły żyć szczęśliwie dzieci.

Mogłam małą być Japonką
Co ubiera się w kimonko
Lub w Pekinie z rodzicami
Ryż zajadać pałeczkami.

Od kołyski żyć w Tunisie
Po arabsku mówić dzisiaj
Lub do szkoły biec w Mombasie
Tam gdzie palmy rosną w klasie.

Nie patrz na to - i jo... w jakim kraju
Jaki kolor - i jo... dzieci mają
I jak piszą na tablicy
To naprawdę się nie liczy!

Przecież wszędzie - i jo... każda mama
Każdy tato - i jo... chce tak samo
Żeby dziś na całym świecie
Mogły żyć szczęśliwie dzieci.

Los to sprawił lub przypadek
Że Hindusem nie był dziadek
Tata nie był indianinem
I nie w Peru mam rodzinę.

Nie patrz na to - i jo... w jakim kraju
Jaki kolor - i jo... dzieci mają
I jak piszą na tablicy
To naprawdę się nie liczy!

Przecież wszędzie - i jo... każda mama
Każdy tato - i jo... chce tak samo
Żeby dziś na całym świecie
Mogły żyć szczęśliwie dzieci. ( bis )

niedziela, 19 maja 2019

Siedmiomilowe buty

          Jan Brzechwa

Pojechał Michał pod Częstochowę,
Tam kupił buty siedmiomilowe.
Co stąpnie nogą - siedem mil trzaśnie,
Bo Michał takie buty miał właśnie.
Szedł pełen dumy, szedł pełen buty,
W siedmiomilowe buty obuty.
W piętnaście minut był już w Warszawie :
" Tutaj - powiada - dłużej zabawię!"
Żona spojrzała i zapłakała :
" Już nie dopędzę mego Michała".
Dzieci go ciągle tramwajem gonią,
A on już w Kutnie, a on już w Błoniu.
Wybrał się Michał z żoną do kina,
Lecz zawędrowa do Radzyminia.
Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście,
Adres - wiadomo - Złota 30.
Poszedł piechotą, było blisko,
Trafił na złotą, ale w Grodzisku.
Raz się umówił z teściem na rynku,
Zanim się spostrzegł - był w Ciechocinku.
Pobiegł z powrotem, myśląc, że zdąży,
I wnet się znalazł na rynku... w Łomży.
Chciał do Warszawy powrócić wreszcie.
Ale co chwila był w innym mieście:
W Kielcach, w Płocku, w Szczecinie,
I w Skierniewicach, i w Koszalinie.
Nie mógł utrafić! Więc pod Opocznem,
Jęknął żałośnie: " Tutaj odpocznę!"
Usiadł i spojrzał ogromnie struty,
Na swoje siedmiomilowe buty,
Zdjął je ze złością, do wody wrzucił,
I na bosaka do domu wrócił.

niedziela, 12 maja 2019

Marzenia

               Hanna Niewiadomska

Dzieci lubią mieć marzenia,
Chcą, by były do spełnienia.
Każde w głowie ma guziczek,
Taki mały żółty pstryczek,
Co im świat piękniejszym czyni,
Od Krakowa aż do Gdyni.
Krzysio chciałby być pilotem.
Pstryk - już lata samolotem.
Ewa chce lekarzem zostać.
Pstryk - już w białym kitlupostać.
Kosmonautą chce być Jurek.
Pstry - i pędzi w kosmos, w górę.
Lecz są również takie dzieci,
Którym słońce słabiej świeci.
Jacek, co ma chorą nogę,
Chciałby dosiąść hulajnogę.
Julia, która słuch ma słaby,
Chce usłyszeć szelest trawy.
Ale wszystkie ich marzenia,
Są z tym pstryczkiem do spełnienia.
No, więc śmiało, przekręć pstryczek,
A nuż właśnie dziś guziczek
W świat twych marzeń cię zabierze
 - Będziesz zdrowy bohaterze!

poniedziałek, 4 marca 2019

Foka

             Jan Brzechwa

Mole foce zjadły futro.
" W czym na spacer wyjdę jutro?"
Poszła foka do oposa:
" Jestem naga, jestem bosa,
Co ja teraz, biedna, pocznę?
Daj choć futro zeszłoroczne".
Opos tylko drzwi zatrzasnął:
" Każdy nosi odzież własną!"
Poszła foka między bobry:
" Może będzie kto tak dobry,
I ponosić futro da mi?
Futro przecież się nie splami".
Bobry rzekły na to: Foko,
Bieda u nas jest w tym roku,
Może jednak ci niedźwiedzie
Dopomogą w twojej biedzie".
Ale niedźwiedź tylko mlasnął:
" Każdy nosi odzież własną!"
Poszła foka do borsuka:
" Może pan mi coś wyszuka?"
Borsuk zmierzył ją z wysoka:
" Z pani jest po prostu - foka!"
Nie pomogły również lisy -
Lis przeważnie sam jest łysy.
Nie zastała gronostajów,
Szenszyl kazał przyjść jej w maju,
Jeszcze gorzej poszło z lutrą,
Skunks miał w pralni swoje futro.
Poszła foka w złym humorze:
" Nikt mi, widzę, nie pomoże".
Pozbierała na dnie szafki
Zniszczonego futra skrawki.
I zaniosła do kuśnierza,
Kuśnierz mierzy i przymierza.
Poupinał skrawki modnie,
Potem szył przez dwa tygodnie,
Lecz by dziury zaszyć w futrze,
Musiał futro zrobić krótsze.
Jak tu foka w złość nie wpadnie:
" Ależ mnie pan ubrał ładnie!
Przód jest krótszy o trzy cale,
Moich rąk nie widać wcale,
Pan mi zeszył nogi obie,
Co ja teraz, biedna, zrobię?"
Kuśnierz zmrużył jedno oko:
" Trudno. Będzie pani foką".
Odtąd foka nieszczęśliwa,
Już nie chodzi, tylko pływa.

Jeż

           Jan Brzechwa

Idzie jeż, idzie jeż,
Może ciebie pokłuć też!
Pyta wróbel:" Panie jeżu,
Co to pan ma na kołnierzu?"
" Mam ja igły, ostre igły,
Bo mnie wróble nie ostrzygły!"
Idzie jeż, idzie jeż,
Może pokłuć ciebie też!
Zoczył jeża młody szczygieł:
" Po co panu tyle igieł?"
" Mam ja igły, ostre igły,
Żeby kłuć niegrzeczne szczygły!"
Sroka też ma kłopot świeży:
" Po co pan się tak najeżył?"
"Mam ja igły, ostre igły,
Będę z igieł robił widły!"
Wzięła sroka nogi za pas:
" Tyle wideł! Taki zapas!"
W dziesięć chwil już była na wsi:
" Ludzie moi najłaskawsi,
Otwierajcie drzwi sosnowe,
Dostaniecie widły nowe!"

Żuk

           Jan Brzechwa

Do biedronki przyszedł żuk,
W okieneczko puk - puk - puk.
Panieneczka widzi żuka:
'' Czego pan tu u mnie szuka?''
Skoczył żuk jak polny konik,
Z galanterią zdjął melonik.
I powiada: '' Wstań, biedronko,
Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.
Wezmę ciebie aż na łączkę,
I poproszę o twą rączkę''.
Oburzyła się biedronka:
'' Niech pan tutaj się nie błąka,
Niech pan zmiata i nie lata,
I zostawi lepiej mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan - nie!''
Powiedziała co wiedziała,
I czym prędzej odleciała,
Poleciała, a wieczorem
Ślub już brała - z muchomorem,
Bo od środka, aż po brzegi,
Miał wspaniałe, wielkie piegi.
Stąd nauka
Jest dla żuka:
Żuk na żonę żuka szuka.

Psie smutki

         Jan Brzechwa

Na brzegu błękitnej rzeczki,
Mieszkają małe smuteczki.

Ten pierwszy jest z tego powodu,
Że nie wolno wchodzić do ogrodu.
Drugi - że woda nie chce być sucha,
Trzeci - że mucha wleciała do ucha,
A jeszcze, że kot musi drapać,
Że kura nie daje się złapać,
Że nie można gryźć w nogę sąsiada,
I że z nieba kiełbasa nie spada,
A ostatni smuteczek jest o to,
Że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą.

Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko,
I już nie ma smuteczków nad rzeczką.

Hipopotam

      Jan Brzechwa

Zachwycony jej powabem,
Hipopotam błagał żabę:

'' Zostań żoną moją, co tam,
Jestem wprawdzie hipopotam,
Kilogramów ważę z tysiąc,
Ale za to mógłbym przysiąc,
Że wzór męża znajdziesz we mnie
I że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
Będę ci motylki łapał,
I na grzbiecie, jak w karecie,
Będę woził cię po świecie,
A gdy jazda już cię znuży,
Wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc - twoją wolę
Zawsze chętnie zadowolę,
Każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?''

'' Właśnie myślę...
Dobre chęci twoje cenię,
A więc - owszem. Mam życzenie...''

'' Jakie, powiedz? Powiedz szybko,
Moja żabko, moja rybko,
I nie krępuj się zupełnie,
Twe życzenie każde spełnię,
Nawet całkiem niedościgłe...''

'' Dobrze, proszę: nawlecz igłę!''

Kwoka

        Jan Brzechwa

Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
 I mówiła z przekonaniem:
'' Grunt to dobre wychowanie!''
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności.
Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym
W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła:
'' Widział kto takiego osła?!''
Przyszła krowa. Tuż za progiem
Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka gniewna i surowa
Zawołała: '' A to krowa!''
Przyszła świnia prosto z błota.
Kwoka złości się i miota:
'' Co też pani tu wyczynia?
Tak nabłocić! A to świnia!''
Przyszedł baran. Chciał na grzędzie
Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka wściekła
Coś o łbie baranim rzekła.
I dodała: '' Próżne słowa,
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno... Wszyscy się wynoście!''
No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana,
Była dobrze wychowana?

Pomidor

          Jan Brzechwa

Pan pomidor wlazł na tyczkę,
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
'' Jak pan może, 
Panie pomidorze?!''

Oburzyło to fasolę:
'' A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może, 
Panie pomidorze?!"

Groch zzieleniał aż ze złości:
'' Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Rzepka także go zagadnie:
'' Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Rozgniewały się warzywa:
'' Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Pan pomidor zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony.
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.

sobota, 26 stycznia 2019

Dziadek

       Hanna Niewiadomska

Każdy wnuczek kocha dziadka,
Dziadka mieć to wielka gratka.
Wszyscy o tym wiedzą, że
- Dziadek wszystko, wszystko wie!

Bo:

Wie jak dopłynąć do Ameryki,
Jakie są w piłce nożnej wyniki,
Kto dziś na nartach najdalej skoczy,
Dlaczego chińczyk ma skośne oczy,
Czym można w rzece zanęcić ryby,
Gdzie w lesie rosną największe grzyby,
Jak na dwóch kółkach jechać rowerem,
I jak się najeść dziurawym serem!

Rozróżnia wiatry, gwiazd konstelacje,
Latem jeździmy z nim na wakacje.
Wieczorem słucha z nami muzyki,
Niestraszne mu są prawa fizyki,
Lecz choć się stara, dwoi i troi,
To on troszeczkę kogoś się boi.
Nie wiem na pewno, czyżbym miał rację?
Dziadek z respektem patrzy na... babcię!

Babcia

          Autor nieznany

Dzisiaj nowoczesna babcia,
Nie chce chodzić w ciepłych kapciach.
I w fotelu się nie buja,
Tylko wciąż po świecie hula.

Samochodem dzieci wiezie,
Z klocków lego robi wieżę,
Po drabinie się wdrapuje,
Alpinistę naśladuje.
Nie chce robić już na drutach,
W internecie bajek szuka,
Wieczorami tańczy sambę
I wyjada całą mambę.
Na basenie daje nurka,
By dogonić płetwonurka,
Od miesiąca, co niedziela,
Piłką nożną gole strzela!

Dziadek ręce załamuje:
- Babciu wracaj! - nawołuje.
Gdzie jest obiad i skarpety?
Haftowane gdzie serwety?

Ale babcia, moja babcia,
Moja babcia wciąż jest młoda.
Moja babcia, moja babcia,
Ciągle marzy o przygodach.

Lecz choć skarpet nie ceruje,
Nie upina z włosów koka,
To swe wnuki, oraz dziadka,
Ponad własne życie kocha.

poniedziałek, 14 stycznia 2019

Pstryk

        Julian Tuwim

Sterczy w ścianie taki pstryczek,
Mały pstryczek - elektryczek,
Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk,
To się widno robi w mig.
Bardzo łatwo:
Pstryk - i światło!
Pstryknąć potem jescze raz,
Zaraz mrok otoczy nas.
A jak pstryknąć trzeci raz -
Znowu dawny świeci blask.
Taką siłę ma tajemną
Ten ukryty w ścianie smyk!
Ciemno - widno -
Widno - ciemno.
Któż to jest ten mały pstryk?
Może świetlik? Może ognik?
Jak tam dostał się i skąd?
To nie ognik. To przewodnik.
Taki drut, a w drucie PRĄD.
Robisz pstryk i włączasz prąd!
Elektryczny bystry prrrrąd!
I skąd światło?
Właśnie stąd!

Spóźniony słowik

            Julian Tuwim

Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: " Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"

Co słonko widziało

      Maria Konopnicka

Cały dzionek słonko
Po niebie chodziło,
Czego nie widziało!
Na co nie patrzyło!
Widziało nasz domek,
Jak się budzi rankiem,
Jak Magda na pole
Niesie mleko dzbankiem...
Jak Wojtek wyciąga
Za studni żurawia,
Jak się mały Janek
Z Wiernusiem zabawia...
Widziało, jak owczarz
Pędzi owce siwe,
Jak Antek karemu
Rozczesuje grzywę...
Widziało gołąbki,
Jak na dach nasz lecą,
I trzepią w skrzydełka,
I pod zorzę świecą.
Widziało, jak Zosia
Z kluczykami chodzi,
Jak liźnie śmietany,
Choć się to nie godzi...
Widziało, jak Kuba
Pługiem w polu orze,
Jak wołki pogania,
Żeby było zboże...
Widziało pod lasem,
Jak się pasą krowy,
Jak tam pokrzykuje
Nasz ciołeczek płowy...
Widziało, jak Kasia
Biały ser ogrzewa,
Jak Stach konie poi,
A gwiżdże, a śpiewa...
Widziało, jak wszyscy
Po pracy zasiedli,
I z misy głębokiej
Łyżkami barszcz jedli.

Sanna

         Maria Konopnicka

Jasne słonko, mroźny dzień,
A saneczki deń, deń, deń.
A koniki po śniegu
Zagrzały się od biegu.

Jasne słonko, mroźny dzień,
A saneczki den, den, den,
A nasz Janek w złym sosie,
Bo ma gila na nosie.

Przy mrowisku

           Maria Konopnicka

Co to się tak rusza nisko?
- To, dziateczki, jest mrowisko.
Czyście nigdy nie widziały,
Jak ten naród żyje mały?
O, to światek jest ciekawy!
Ma on swoje ważne sprawy,
A choć drobny, tak się trudzi
Że zawstydza dużych ludzi.
Miastem mrówek jest mrowisko.
Budują je przy pniu blisko,
By gałęzi dach zielony
W deszcz przydawał im ochrony
Wnet tam domy i ulice
Wznoszą pilnie robotnice,
Wnet budują mosty, wały,-
Taki zmyślny ludek mały.
Co igliwia tam naniosą,
Co żywicy z ranną rosą,
Co wszelakiej tam zdobyczy,
Tego, dziatki, nikt nie zliczy!
Mały, duży się przykłada...
Każdy ma - gdy ma gromada,
Zyska gniazdo? - Każdy zyska -
Takie prawo jest mrowiska.
Gdy już miasto się podniesie,
Biją drogi skroś po lesie...
Jedne suchą, ciepłą porą
Na zapasy żywność biorą.
Inne -  słomkę drobnej miary
Ciągną cości we trzy pary,
Czasem - w sto - dźwigają z gąszcza
Muchę, osę, lub chrabąszcza.
- I poradzą? -
- A poradzą!
Bo i bąkom się nie dadzą,
Jedna - nicby nie zrobiła,
Lecz mrowisko - to jest siła!
Widzicie tam tego bąka,
Jak w ostrogi złote brząka,
Jak to huczy, w bęben bije!
Jaką to ma grubą szyję!
Patrzcie! Mrówki całą rzeszą
Na obronę miasta śpieszą...
Wszystkie rzędem w jedną stronę
Rożki mają nastawione.
Wszystkie zwartym idą szykiem,
Za swym wodzem naczelnikiem,
Wszystkie w jedno, co sił, mierzą;
- Zmiataj, bąku, nim uderzą!

sobota, 12 stycznia 2019

Zoo

        Jan Brzechwa

Matołek raz zwiedzał zoo
I wołał co chwila;"O- o!"
" Jaka brzydka papuga!"
" Żyrafa jest za długa!"
" Słoń za wysoki! "
" A po co komu te foki?"
" Zebra ma farbowane żebra!"
" Tygrys
Chętnie by mnie stąd wygryzł!"
" No, a zajrzyjmy pod daszek:
Żółw - tuś, bratku, tuś!"
" A to? Ptaszek,
Niezły ptaszek - 
Struś!"
Wreszcie zbliża się do wielbłąda,
Uważnie mu się przygląda
I powiada wskazując na niego
 przez kraty:
" Owszem, niezły. Niczego! Szkoda
tylko, że garbaty!"

TYGRYS
" Co słychać, panie tygrysie?"
" A nic. Nudzi mi się ".
" Czy chciałby pan wyjść 
zza tych krat?"
" Pewnie. Przynajmniej bym 
pana zjadł".

STRUŚ
Struś ze strach
Ciągle głowę chowa w piachu,
Więc ma opinię mazgaja.
A nadto znosi jaja
wielkości strusiego jaja.

PAPUGA
"Papużko, papużko,
Powiedz mi coś na uszko".
" Nic nie powiem, boś ty plotkarz,
Powtórzysz każdemu,
kogo spotkasz".

LIS
Rudy ojciec, rudy dziadek,
Rudy ogon - to mój spadek,
A ja jestem rudy lis,
Ruszaj stąd, bo będę gryzł.

WILK
Powiem ci w słowach kilku,
Co myślę o tym wilku:
Gdyby nie był na obrazku, 
Zaraz by cię zjadł, głuptasku.

ŻÓŁW
Żółw chciał pojechać koleją,
Lecz koleje nie tanieją,
Żółwiowi szkoda pieniędzy:
" Pójdę pieszo, będę prędzej".

ZEBRA
Czy ta zebra jest prawdziwa?
Czy to tak naprawdę bywa?
Czy też malarz z bożej łaski
Pomalował osła w paski?

KANGUR
" Jakie pan ma stopy duże,
Panie kangurze!"
" Wiadomo, dlatego kangury
W skarpetkach robią dziury".

ŻUBR
Pozwólcie przedstawić sobie:
Pan żubr we własnej ososbie.
No, pokaż się żubrze. Zróbże
Minę uprzejmą, żubrze.

DZIK
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka.

RENIFER
Przyszły dwie panie do renifera.
Renifer na nie spoziera
I rzecze z galanterią: " Bardzo mi
przyjemnie,
Że będą panie miały rękawiczki
ze mnie".

MAŁPA
Małpy skaczą niedościgle,
Małpy robią małpie figle,
Niech pan spojrzy na pawiana:
Co za małpa, proszę pana!

KROKODYL
" Skąd ty jesteś, krorkodylu?"
" Ja? Znad Nilu.
Wypuść mnie na kilka chwil,
To zawiozę cię nad Nil ".

ŻYRAFA
Żyrafa tym głównie żyje,
Że w górę wyciąga szyję.
A ja zazdroszczę żyrafie,
Ja nie potrafię.

LEW
Lew ma, wiadomo, pazur lwi,
Lew sobie z wszystkich 
wrogów drwi.
Bo jak lew tylko ryknie,
To wróg natychmiast zniknie.

NIEDŹWIEDŹ
Proszę państwa, oto miś.
Miś jest bardzo grzeczny dziś,
Chętnie państwu łapę poda.
Nie chce podać? A to szkoda.

PANTERA
Pantera jest cała w cętki,
A przy tym ma bieg taki prędki,
Że chociaż tego nie lubi,
Biegnąc - własne cętki gubi.

SŁOŃ
Ten słoń nazywa się Bombi.
Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi.
Dlaczego? Nie bądź ciekawy - 
To jego prywatne sprawy.

WIELBŁĄD
Wielbłąd dźwiga swe dwa garby
Niczym dwa największe skarby
I jest w barzdo złym humorze,
Że trzeciego mieć nie może.

Ciotka Danuta

         Jan Brzechwa

Gruba ciotka Danuta
Robi swetry na drutach.
Już po pięciu minutach
Dowiedziały się o tym jaskółki,
Gwałt podniosły do spółki:
" Jak to? Ciotka Danuta
Robi swetry na drutach?
Na drutach siadają ptaki,
Lecz ciotka? Skąd pomysł taki?
A lećcie do niej gromadnie,
Bo wam ciotka z drutów spadnie!"

Na straganie

             Jan Brzechwa

Na straganie wdzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
"Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze". 
" Cóż się dziwić, szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!".
Rzecze na to kalarepka:" 
Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"
Groch po brzuszku rzepę klepie:" 
" Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"
"Dzięki, dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka - z tą jest gorzej:
Blada, chuda, spać nie może".
" A to feler" -
Westchnął seler.
Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli:
" Mój buraku, mój czerwony,
Czyżbyś nie chciał takiej żony?"
Burak tylko nos zatyka:
" Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę mieć buraczą, 
Bo przy pani wszyscy płaczą".
"A to feler" -
Westchnął seler.
Naraz słychać głos fasoli:
"Gdzie się pani tu gramoli?!"
"Nie bądź dla mnie taka wielka" -
Odpowiada jej brukselka
"Widzieliście, jaka krewka!"-
Zaperzyła się marchewka.
Niech rozsądzi nas kapusta!"
"Co, kapusta?! Głowa pusta?!"
A kapusta rzecze smutnie:
"Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!"
" A to feler"-
Westchnął seler.

Zegarek

        Jan Brzechwa

" Jak się zegarkowi powodzi?"
"Owszem, niczego, chodzi".
"Podobno spieszy się o trzy minuty?"
"Owszem. Jestem trochę zepsuty".
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć:"Nie!"
A mówi: " Tak- tak, tak - tak, tak - tak".
"Pan jakoś dziś niewesoły?"
" Bo się spóźniłem do szkoły".
" Nie wiedział pan, która godzina?
Czyżby pękła sprężyna?"
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć :"Nie!"
A mówi:" Tak - tak, tak - tak, tak -tak".
" Jakiej to marki zegarek?"
" Ja nie wiem. Tyle jest marek..."
" To zwykła tandeta, panie,
Za chwilę na pewno stanie!.
Zegarek w duch klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć:"Nie!"
A mówi:" Tak - tak, tak - tak, tak - tak".

Tydzień

       Jan Brzechwa

Tydzień dzieci miał siedmioro:
" Niech się tutaj wszystkie zbiorą!"
Ale przecież nie tak łatwo
Radzić sobie z liczną dziatwą:
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku,
Wtorek środę wziął pod brodę:
" Chodźmy sitkiem czerpać wodę".
Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
" Toż dopiero jest robota!".
Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.
Tydzień drapie się w przedziałek:
" No a gdzie jest poniedziałek?"
Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku -
I tak dalej....

wtorek, 8 stycznia 2019

Zła zima

           Maria Konopnicka

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!

Nasza zima zła!

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Płachta na niej długa, biała,
W ręku gałąź oszroniała,
A na plecach drwa...

Nasza zima zła!

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
Dalej śnieżkiem w plecy zimy,
Niech pamiątkę ma!

Nasza zima zła!

Stefek Burczymucha

         Maria Konopnicka

O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha,
- Ja nikogo się nie boję!
Choćby niedźwiedź...to dostoję!
Wilki?...Ja ich całá zgraję
Pozabijam i pokraję!
Te hieny, te lamparty
To są dla mnie czyste żarty!
A pantery i tygrysy
Na sztyk wezmę u swej spisy!
Lew!...Cóż lew jest?! - Kociak duży!
Naczytałem się podróży!
I znam tego jegomości,
Co zły tylko, kiedy pości.
Szakal, wilk,?...Straszna nowina!
To jest tylko większa psina!...
Brysia mijam zaś z daleka,
Bo nie lubię, gdy kto szczeka!
Komu zechcę, to dam radę!
Zaraz za ocean jadę.
I nie będę Stefkiem chyba,
Jak nie chwycę wieloryba!
I tak przez dzień boży cały
Zuch nasz trąbi swe pochwały,
Aż raz usnął gdzieś na sianie...
Wtem się budzi niespodzianie.
Patrzy, aż tu jakieś zwierzę
Do śniadania mu się bierze.
Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!
Pędzi jakby chart ze smyczy...
- Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.
- Tygrys?... - ojciec się zapyta.
- Ach, lew może!...Miał kopyta
Straszne! Trzy czy cztery nogi,
Paszczę taką! Przy tym rogi...
- Gdzie to było?
- Tam na sianie.
- Właśnie porwał mi śniadanie...
Idzie ojciec, służba cała,
Patrzą... a tu myszka mała
Polna myszka siedzi sobie
I ząbkami serek skrobie!...

Pranie

             Maria Konopnicka

- Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Nie mam rączek jedenastu,
Tylko dwie mam rączki małe,
Lecz do prania doskonałe.

Umiem w cebrzyk wody nalaç,
Umiem wyprać...no...i zwalać,
Z mydła zrobię tyle piany,
Co nasz kucharz ze śmietany.

I wypłuczę, i wykręcę,
Choć mnie dobrze bolą ręce.
Umiem także i krochmalić,
Tylko nie chcę się już chwalić!

- A u pani? Jakże dziatki?
Czy też brudzą się manatki?

- U mnie? Ach! To jeszcze gorzej:
Zaraz zdejmuj, co się włoży!
Ja i praczki już nie biorę,
Tylko co dzień sama piorę!

Taka to praca zawsze nowa,
Gdy kto lalek się dochowa!

Niezapominajki

         Maria Konopnicka

Niezapominajki
to są kwiaty z bajki!
Rosną nad potoczkiem,
patrzą rybim oczkiem.

Gdy się płynie łódką,
Śmieją się cichutko
I szepcą mi skromnie:
" Nie zapomnij o mnie".

Dziadek przyjdzie

           Maria Konopnicka

Dziadek dzisiaj przyjdzie,
W wielkim krześle siędzie,
Śliczne mi powieści
Opowiadać będzie.

Pal mi się, ogieńku!
Pal mi się wesoło!
Wy, złote iskierki,
sypcie mi się wkoło!

Dziadek dużo widział,
Dużo ziemi schodził;
Już sam nie pamięta,
Kiedy się urodził.

Pal mi się, ogieńku!
Pal mi się wesoło!
Wy, złote iskierki, 
sypcie mi się wkoło!

Jak nam dziadek zacznie
Prawić różne dziwy,
To świat dawny staje
Przede mną jak żywy.

Pal mi się, ogieńku!
Pal mi się wesoło!
Wy, złote iskierki,
polatujcie wkoło!

I dawne zagrody,
I ludzie, i pleśnie...
Do rana samego
Marzą mi się we śnie!

Pal mi się, ogieńku!
Pal mi się wesoło!
Wy, złote iskierki,
polatujcie wkoło!

Tęczowy duszek

        Maria Konopnicka

Kiedy czytam w mym ogródku,
Kiedy szemrzą trawy, drzewa,
Wtedy słyszę - po cichutku
Coś w gęstwinie wonnej śpiewa...

Coś ci śpiewa, coś - ci gada,
Brzęczy niby złota pszczoła,
Różne dziwy opowiada,
A kto taki - nie wiem zgoła!

Czasem myślę, że to róża,
Co na krzaku się rozwija,
I oczęta do mnie zmruża...
Czasem myślę - że lilija...

Albo może żuczki złote,
Może muszki i motyle,
Brzęczą w uszko, tak, na psotę,
Gdy zadumam się na chwilę.

I raz tylko mi się zdało,
Że wskroś młodych listków sieci
Widzę postać " duszka " białą,
Jak na skrzydłach ku mnie leci...

Jasność słońca, dźwięk piosenki,
Zapach kwiatów, listków szmery
W tęczę tkały mu sukienki
I skrzydełek jego cztery...

Jak motylek na krzewinie,
Tak nad głową moją siedział...
Myślę, że te wszystkie owe
Dziwy - on mi opowiedział.

O tej pięknej, wielkiej ziemi,
O tych morzach, o tych górach,
O tych orłach, co nad nimi
Do gniazd swoich lecą w chmurach.

O tej czystej serc pogodzie,
Której żaden mrok nie zaćmi,
O miłości i o zgodzie,
I o pracy z ludźmi braćmi.