poniedziałek, 4 marca 2019

Foka

             Jan Brzechwa

Mole foce zjadły futro.
" W czym na spacer wyjdę jutro?"
Poszła foka do oposa:
" Jestem naga, jestem bosa,
Co ja teraz, biedna, pocznę?
Daj choć futro zeszłoroczne".
Opos tylko drzwi zatrzasnął:
" Każdy nosi odzież własną!"
Poszła foka między bobry:
" Może będzie kto tak dobry,
I ponosić futro da mi?
Futro przecież się nie splami".
Bobry rzekły na to: Foko,
Bieda u nas jest w tym roku,
Może jednak ci niedźwiedzie
Dopomogą w twojej biedzie".
Ale niedźwiedź tylko mlasnął:
" Każdy nosi odzież własną!"
Poszła foka do borsuka:
" Może pan mi coś wyszuka?"
Borsuk zmierzył ją z wysoka:
" Z pani jest po prostu - foka!"
Nie pomogły również lisy -
Lis przeważnie sam jest łysy.
Nie zastała gronostajów,
Szenszyl kazał przyjść jej w maju,
Jeszcze gorzej poszło z lutrą,
Skunks miał w pralni swoje futro.
Poszła foka w złym humorze:
" Nikt mi, widzę, nie pomoże".
Pozbierała na dnie szafki
Zniszczonego futra skrawki.
I zaniosła do kuśnierza,
Kuśnierz mierzy i przymierza.
Poupinał skrawki modnie,
Potem szył przez dwa tygodnie,
Lecz by dziury zaszyć w futrze,
Musiał futro zrobić krótsze.
Jak tu foka w złość nie wpadnie:
" Ależ mnie pan ubrał ładnie!
Przód jest krótszy o trzy cale,
Moich rąk nie widać wcale,
Pan mi zeszył nogi obie,
Co ja teraz, biedna, zrobię?"
Kuśnierz zmrużył jedno oko:
" Trudno. Będzie pani foką".
Odtąd foka nieszczęśliwa,
Już nie chodzi, tylko pływa.

Jeż

           Jan Brzechwa

Idzie jeż, idzie jeż,
Może ciebie pokłuć też!
Pyta wróbel:" Panie jeżu,
Co to pan ma na kołnierzu?"
" Mam ja igły, ostre igły,
Bo mnie wróble nie ostrzygły!"
Idzie jeż, idzie jeż,
Może pokłuć ciebie też!
Zoczył jeża młody szczygieł:
" Po co panu tyle igieł?"
" Mam ja igły, ostre igły,
Żeby kłuć niegrzeczne szczygły!"
Sroka też ma kłopot świeży:
" Po co pan się tak najeżył?"
"Mam ja igły, ostre igły,
Będę z igieł robił widły!"
Wzięła sroka nogi za pas:
" Tyle wideł! Taki zapas!"
W dziesięć chwil już była na wsi:
" Ludzie moi najłaskawsi,
Otwierajcie drzwi sosnowe,
Dostaniecie widły nowe!"

Żuk

           Jan Brzechwa

Do biedronki przyszedł żuk,
W okieneczko puk - puk - puk.
Panieneczka widzi żuka:
'' Czego pan tu u mnie szuka?''
Skoczył żuk jak polny konik,
Z galanterią zdjął melonik.
I powiada: '' Wstań, biedronko,
Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.
Wezmę ciebie aż na łączkę,
I poproszę o twą rączkę''.
Oburzyła się biedronka:
'' Niech pan tutaj się nie błąka,
Niech pan zmiata i nie lata,
I zostawi lepiej mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan - nie!''
Powiedziała co wiedziała,
I czym prędzej odleciała,
Poleciała, a wieczorem
Ślub już brała - z muchomorem,
Bo od środka, aż po brzegi,
Miał wspaniałe, wielkie piegi.
Stąd nauka
Jest dla żuka:
Żuk na żonę żuka szuka.

Psie smutki

         Jan Brzechwa

Na brzegu błękitnej rzeczki,
Mieszkają małe smuteczki.

Ten pierwszy jest z tego powodu,
Że nie wolno wchodzić do ogrodu.
Drugi - że woda nie chce być sucha,
Trzeci - że mucha wleciała do ucha,
A jeszcze, że kot musi drapać,
Że kura nie daje się złapać,
Że nie można gryźć w nogę sąsiada,
I że z nieba kiełbasa nie spada,
A ostatni smuteczek jest o to,
Że człowiek jedzie, a piesek musi biec piechotą.

Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko,
I już nie ma smuteczków nad rzeczką.

Hipopotam

      Jan Brzechwa

Zachwycony jej powabem,
Hipopotam błagał żabę:

'' Zostań żoną moją, co tam,
Jestem wprawdzie hipopotam,
Kilogramów ważę z tysiąc,
Ale za to mógłbym przysiąc,
Że wzór męża znajdziesz we mnie
I że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
Będę ci motylki łapał,
I na grzbiecie, jak w karecie,
Będę woził cię po świecie,
A gdy jazda już cię znuży,
Wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc - twoją wolę
Zawsze chętnie zadowolę,
Każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?''

'' Właśnie myślę...
Dobre chęci twoje cenię,
A więc - owszem. Mam życzenie...''

'' Jakie, powiedz? Powiedz szybko,
Moja żabko, moja rybko,
I nie krępuj się zupełnie,
Twe życzenie każde spełnię,
Nawet całkiem niedościgłe...''

'' Dobrze, proszę: nawlecz igłę!''

Kwoka

        Jan Brzechwa

Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
 I mówiła z przekonaniem:
'' Grunt to dobre wychowanie!''
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności.
Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym
W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła:
'' Widział kto takiego osła?!''
Przyszła krowa. Tuż za progiem
Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka gniewna i surowa
Zawołała: '' A to krowa!''
Przyszła świnia prosto z błota.
Kwoka złości się i miota:
'' Co też pani tu wyczynia?
Tak nabłocić! A to świnia!''
Przyszedł baran. Chciał na grzędzie
Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka wściekła
Coś o łbie baranim rzekła.
I dodała: '' Próżne słowa,
Takich nikt już nie wychowa,
Trudno... Wszyscy się wynoście!''
No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana,
Była dobrze wychowana?

Pomidor

          Jan Brzechwa

Pan pomidor wlazł na tyczkę,
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
'' Jak pan może, 
Panie pomidorze?!''

Oburzyło to fasolę:
'' A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może, 
Panie pomidorze?!"

Groch zzieleniał aż ze złości:
'' Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Rzepka także go zagadnie:
'' Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Rozgniewały się warzywa:
'' Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!''

Pan pomidor zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony.
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.